Wspomnijmy tych co odeszli.

Aktualności 0 168

 

 

 

 

 

 

W tym roku pożegnaliśmy kilku czołowych zawodników Śląska takich, którzy startowali w latach największych sukcesów Śląska. Zawsze robi się smutno, kiedy  odchodzą ludzie, którzy przysporzyli kibicom wile radości i emocji.  Dołączyli do śp. Pawła Waloszka i jego braci, Jana Muchy, Roberta Nawrockiego czy Romana Staneczki. Teraz tworzą silny team, gdzieś tam na górze i czekają na powrót ligi do Świętochłowic.

 

Erwin Brabainski

26 maja do klubu w Świętochłowicach dotarła przykra wiadomość, w nocy, w wieku 84 lat zmarł były zawodnik, wychowanek klubu Erwin Brabainski. Urodził się w Rudzie Śląskiej 21 lutego 1941 roku, jak sam twierdził od najmłodszych lat interesowały go motocykle. W 1958 roku trafił pod skrzydła lidera ówczesnego Śląska Stanisława Rurarza i rozpoczął trening w świętochłowickim klubie. Po uzyskaniu licencji 23 kwietnia 1961 roku zadebiutował w lidze w Pile , w meczu z miejscową Polonią, jednak nie zdobył wtedy punktu. Ten pierwszy wywalczył na domowym torze 28 maja tego samego roku w meczu z LPŻ Zielona Góra. Wraz z klubem w latach 1969 – 1970 oraz 1973 był srebrnym medalistą DMP, w 1972 zdobył z Śląskiem medal brązowy. W 1970 roku wywalczył awans do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski , jednak tylko jako rezerwowy, w tym samym roku w rozbudowanych rozgrywkach o Złoty Kask, zajął X miejsce w grupie A i nie awansował do walki o występ w finale IMŚ. Był reprezentantem Polski, w której barwach występował gównie na Śląsku i krajach demokracji ludowej. Zawsze był kłopot z jego nazwiskiem, jak sam mówił cała jego rodzina nosi nazwisko Brabański, tylko jego zapisano jako Brabainski. Po przedwczesnym zakończeniu kariery w 1979 roku, w ukochanym Śląsku pełnił różne funkcje. Już wcześniej dał się poznać jako trener, którego wychowankowie z sukcesami reprezentowali niebiesko-białych. W kryzysowych latach 90-tych dał się poznać również jako działacz i organizator zawodów dla oldbojów.  Po raz ostatni pojawił się na torze 17 lipca 2015 roku, kiedy to wystartował w biegu pokazowym wraz z śp. Pawłem Waloszkiem i ówczesnym Prezydentem Miasta Dawidem Kostempskim, w  „Speedway Reaktywacji” imprezie zapowiadającej powrót Świętochłowic do sportu żużlowego. Nigdy nie był tym pierwszym w klubie, ale zawsze był tym ważnym, do końca, kiedy już o lasce odwiedzał stadion im. Pawła Waloszka, podczas zawodów, treningów czy różnych spotkań.

Józef Jarmuła

Kolejnym , którym odszedł był Józef Jarmuła, zmarł w wieku 83 lat, dowiedzieliśmy się o tym 12 czerwca tego roku, Jarmuła były zawodnik Śląska Świętochłowice i Włókniarza Częstochowa. Ale o Józku czy Ziucie tak się nie da. Komandos, motolotniarz a przede wszystkim zawodnik dla którego chodziło się na żużel, stylem jazdy wyprzedzał epokę, choć w latach jego startów tego nie doceniano.

Urodził się 15 września 1941 roku, w węgierskim Esztergom w wojskowej rodzinie. Pierwszych jazd próbował w rybnickim Górniku, jednak upomniało się o niego wojsko. Po nim trafił do Świętochłowic, gdzie już naprawdę rozpoczął w 1966 roku karierę żużlową. Szybko w klubowej hierarchii awansował na podstawowego zawodnika. Zdobył wraz z drużyną pierwsze medale. Po nieporozumieniach w klubie, miał ogromny żal o niedopuszczenie go do finału IMP w 1971 roku, i po zawieszeniu przeniósł się do Włókniarza Częstochowa i od razu w 1974 roku zdobył z „lwami” złoto w DMP. Jednak po kilku latach, znów nie po drodze mu było z działaczami i po dwóch latach zawieszenia w 1984 roku wrócił na łono Śląska, przyczyniając się do awansu tego klubu do ówczesnej I ligi. W lipcu 1984, po powrocie na tor zdobył dwanaście punktów w ważnym meczu z Motorem Lublin a prasa pisała „Motor przegrał z Jarmułą”. Jeszcze pojawił się w I lidze wraz Śląskiem, ale po sezonie zabroniono mu jazdy z uwagi na wiek. Po raz kolejny miał żal do działaczy.

Kibice go kochali, czasem nie chodziło się na mecz ale by zobaczyć Jarmułę w akcji. Potrafił wygrać z każdym, potrafił „przegrać” mecz bo zaliczył upadek na prowadzeniu, potrafił przepuścić zawodników i ponownie ich wyprzedzać. Sędziowie go wykluczali, działacze zawieszali a kibice uwielbiali, wybaczali mu wszystko. Po wspomnianym meczu w Lublinie, przed kolejnym spotkaniem odbywały się rozmowy przed stadionem „Skałka”  – Ty na meczu? Przecież już nie chodzisz. – Tak idę Jarmułę zobaczyć! – Kibice przychodzili nie zobaczyć Śląsk w walce o awans ale właśnie Jarmułę. Sam będąc nastoletnim pacholęciem, podbiegłem do niego ze zdjęciem po autograf – Skąd masz zdjęcie? – Kupiłem na stoisku – i już Jarmuła z sprzedającym „uzgadniał” procent ze sprzedaży. A kiedy wjeżdżał na stadion spod maski jego samochodu wydobywała się charakterystyczna melodia „La Cucarachy”.  Kolejna sytuacja, lipiec 2021 roku, wystawa 70-lecia sportu żużlowego w Świętochłowicach. Do Józefa podchodzą dwie panie w jego wieku – Panie Józku, na „Hasiok” chodziliśmy pana oglądać, kochałyśmy się w panu. – I Jarmuła cały w skowronkach obcałowany, wyściskał obie kibicki. Mając sporo po 70-tce, jeszcze można go było oglądać w pokazowych jazdach na torach w Polsce. Kiedy dopadł do mikrofonu, trudno go było oderwać, opowiadał wspominał, sypał anegdotami. W końcu  spisał swoje przygody w książce „Józef Jarmuła. Urodziłem się dla żużla”, którą okraszał swoim autografem wszystkim chętnym.

Był reprezentantem Polski, choć bez nadziei na starty w DMŚ czy IMŚ, zdobył z Włókniarzem złoto DMP (1974), srebro 1969,1970 (Śląsk), 1975,1976 (Włókniarz), brąz 1972 (Śląsk), 1977,1978 (Włókniarz). VI najwyższe miejsce w IMP wywalczył trzykrotnie (1969,1975 i 1977).

Jan Jeziorowski

Kolejny smutny dzień nastał we wrześniu, 10-tego tego miesiąca dowiedzieliśmy się o śmierci Jana Jeziorowskiego.  Urodzony 1 października 1938 roku w Bełku, był wychowankiem Śląska. Startował od 1963 roku, w tym roku zaliczył tylko jeden mecz bez dorobku punktowego.  Jednak z roku na rok, był coraz bardziej znaczącym zawodnikiem drużyny. W 1968 uzyskał najwyższą średnią w karierze, na drugim froncie rozgrywek zakończył sezon z średnią  1,45 (za GKSŻ), w tym samy roku awansował do półfinału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Był to sezon po którym, żużlowcy z Świętochłowic wrócili na łono I ligi. W dwóch następnych sezonach, będąc podstawowym zawodnikiem wywalczył z drużyną dwa srebrne medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Jego średnia może nie imponowała ale w startując najczęściej w parze z Pawłem Waloszkiem, uzupełniali się i byli bardzo skuteczni. Karierę zakończył po 1971 roku, kiedy to do drużyny Śląska zaczęli dołączać młodsi i jak się wydawało zdolniejsi wychowankowie. Oprócz ligi reprezentował klub w rozgrywkach o Puchar PZM, w turniejach indywidualnych w Polsce i w krajach tak zwanej „demokracji ludowej”. Licencję żużlową posiadał również jego młodszy brat Karol.

Cześć ich Pamięci!

Sponsorzy strategiczni

Delta

Sponsorzy

Olmet
Sordrew
Drogopol

100% Śląsk

Świętochłowice
Moto-Kris
zarzecki
Max_bud
Kenpol
misztal
Baterpol
B40
Ramirent
Kon-are
Pablosz
Mpuk
mpgk
Mpgl
pwik
ftlogo
Ekoinstal
Deli tire
janis druk
kolormotip
Kudera
BKF Myjnie
Jadar auto
Silesia Invest
Taxi express
Levor
Włoch - wynajem koparek
Studio flora
Kozbud
MJC RACING
POLA-GIS
Śląski szynk
McAlpine
Browar Zamkowy
Pinsa Mania

Patrnerzy

cks
Muzeum Powstań Śląskich
osir skałka
GZM
Świętochłowice
STM
dorota
Foto_romek
karol_foto
PZM
Owocowa drukarnia
SP Moto service
Silesia Speedway team
Klub kibica
Centrum integracji społecznej
Związek Aktywistów Śląskich
B40