Przy świecącym słońcu oraz kilkuset widzach w Świętochłowicach na stawie Skałka odbył się I Moto Ice Show, na którym zbierano datki na pomoc dla Maćka w ramach Fundacji Pomóc Więcej.
Na stawie mieszczącym się na terenie Ośrodka Sportu i Rekreacji Skałka zapaleńcy z Enduro Ajska Team i Młodzieżowego Stowarzyszenia Śląsk Świętochłowice wytyczyli w sobotę trzy tory, na których dzisiaj (22.01) swoje umiejętności prezentowali posiadacze wszelkiego sprzętu, który jeździ. Na najdłuższym torze prezentowali się posiadacze samochodów. Można było zobaczyć jak na lodzie radzi sobie kombi, sedan, samochód przystosowany do wyścigów, terenówka a nawet gokart. Bączków nie brakowało.
Środek akwenu zagospodarowali dla siebie endurowcy i posiadacze quadów. Tutaj ścigano się według pojemności silnika. Startowano czwórkami a szefem startu był Sebastian „Hop” Gazda, serce Ajski Enduro Teamu. Na pytanie skąd pomysł, by w zimę organizować takie wyścigi stwierdził – od lat organizujemy Zlot Pingwina, zima nam nie straszna, a cel jest szczytny więc problemu nie było. Jego podopieczni w karnych czwórkach czekali na starcie a było sporo czekania. Właśnie ta grupa była najliczniejsza i mimo wyścigów w czwórkę, trzeba było na starcie swoje odstać.
Ostatni tor to owal dla fanów speedwaya. Swoje umiejętności w jeździe na lodzie zademonstrowali Artur Czaja, wracający do żużla Roman Poważny oraz amatorzy z Rybnika Rafał Blanik i miejscowi zapaleńcy Jacek Folkert, Tomasz Grzybek i Dariusz Liberka. Nie zabrakło również Prezesa MS Śląsk Michała Widery, który raczej nie przepuszcza takich okazji. Dla Tomka Grzybka tor czasem był za wąski, za to dla Darka Liberki stanowczo za krótki, gdyż „wybrał” się na przejażdżkę za owal, wykazując ochotę jazdy na torze dla enduro. Arturowi Czai nic nie przeszkadzało, szczególnie podobała mu się jazda w miejscach gdzie nie było odśnieżone i nie przeszkadzały mu rosnące przy brzegu trzciny. Miał szczególną frajdę w obsypywaniu publiczności śniegiem. Jedyny plus, że taka śniegowa szpryca nie brudzi jak ta z toru żużlowego. Czaja za przeciwnika w biegach pokazowych miał Romana Poważnego, ale nie darował też Jackowi Folkertowi. Za to z Blanikem ścigał się na motocyklu do mini żużla, na którym wcześniej swoje umiejętności prezentował najmłodszy żużlowiec na Skałce Dawid Piestrzyński z UKS Lwiątka Częstochowa. Z kolei Grzybek, Blanik i Liberka ścigali się na dochodzenie, „dochodząc się” nawzajem.
Na amfibiach jeździli WOPRowcy, którzy zabezpieczali imprezę wraz z służbami Ratownictwa Medycznego. Lód co prawda gruby ale przy takiej ilości sprzętu na tafli ich obecność była nieodzowna. Dla spragnionych były gorące napoje, dla głodnych kiełbasa z grilla i słodycze. Do ucha „przygrywał” DJ White. Nad wszystkim trzymał pieczę Krzysztof Sichma, Arkadiusz Kamiński z Sebastianem Gazdą. Można było spotkać byłych żużlowców Krzysztofa Zarzeckiego, Rafała Chńskiego, Krzysztofa Pogodę czy Mirosław Basa. Trener Śląska Krzysztof Bas z uwagą przyglądał się najmłodszym motocyklistom z Enduro Teamu i … zauważył perełkę. Pierwsze próby kaperowania go do speedwaya przeprowadził nagabując Sebastiana Gazdę. Kolejny były zawodnik Eugeniusz Wyciślik stwierdził, że w Świętochłowicach zawsze byli wariaci i powspominał wyścigi na zwykłych motocyklach, na długim torze stworzonym przez nieżyjącego już Roberta Nawrockiego. Tor został utworzony w latach siedemdziesiątych na hałdzie w rejonie tzw. Martynszchtu, ścigali się na nim między innymi Wyciślik, Marian Stroba i Roman Cichoń. W sumie odbyły się na nim cztery turniej treningowe. To co dzisiaj działo się na Skałce było kontynuacją dawnych wariackich pomysłów działaczy Śląska.
Okiem gospodarza spoglądał na imprezę zastępca Prezydenta Miasta Stanisław Korman, dyrektor OSiR Skałka Tomasz Sikorski i było widać zadowolenie na ich twarzach. Nic w tym dziwnego, skoro grupa moto-zapaleńców potrafi przyciągnąć w styczniowe, zimowe przedpołudnie kilkaset osób na teren ośrodka, promując nie tylko miasto ale również żużel, enduro i wszelkie sporty motorowe. Wśród kibiców chodzili wolontariusze Fundacji Pomóc Więcej z specjalnymi puszkami zbierając datki dla swego podopiecznego Maćka a wśród widzów, działaczy i zawodników było słychać nieśmiałe do zobaczenia za rok. Tylko by mróz był.