Wczoraj, w sali przy Wieżach KWK Polska odbyło się spotkanie zorganizowane przez Centrum Kultury Śląskiej z Panią Ingridą Waloszek, żoną zmarłego w ubiegłym roku Pawła Waloszka oraz jego synem Damianem. Na to spotkanie z silną reprezentacją, przybył wierny jak zwykle Klub Kibica Śląska Świętochłowice, działacze klubu, kibice.
Mogliśmy się dowiedzieć, że Damian zaczynał od roweru bez pedałów (zabrakło mu wzrostu) a w Szwecji trenował na motocyklu mini żużlowym, który mogli zamienić na normalną maszynę żużlową i przywieźć do Polski. Jednak w tamtych czasach sprzęt był własnością klubu i do tej wymiany nie doszło. Wspomniał też Fiata, którym jeździł ojciec, i którego warkot silnika rozpoznawał z daleka. Wiedział wtedy, że tata wraca. Przyznał się też do tego, że największym jego stresem związanym ze startami był ten, kiedy wystartował na Pożegnaniu z Torem Pawła Waloszka, po raz pierwszy przy tak licznej publiczności.
Pani Ingrida wspominała swoje doświadczenia ze czasów startów męża. Okazało się, że Paweł Waloszek najchętniej umiejscawiał swoją żonę na trybunach, tuż przy starcie. Wspominała przegrane biegi o Mistrzostwo Świata i baraż z Andrzejem Wyglendą o tytuł Mistrza Polski. – W Rybniku z Wyglendą prowadził, ale zostawił miejsce przy bandzie. Mógł przycisnąć Wyglendę do niej, ale mój mąż tak nie jeździł. Zostawił miejsce i przegrał. Na finale Mistrzostw Świata we Wrocławiu, widziałam jak startuje Mauger, ale nie mogłam tego przekazać Pawłowi, nie istniały wtedy telefony komórkowe, z parkingiem nie było łączności. – Przypomniała również wypadki męża, ale jak twierdzi nie bała się o niego, za to pomagała mu w powrocie na tor. Były również wspomnienia z sporą dawką humoru, co wywoływało salwy śmiechu wśród zebranych. Z relacji gości spotkania wynika jedno, iż Paweł Waloszek mimo tego, że był klasowym zawodnikiem, medalistą w domu był normalnym mężem i ojcem.
Wraz z synem wspomnieli również o reszcie żużlowej rodziny, jednej z najliczniejszej w Polsce, o Robercie Nawrockim, Wiktorze, Franciszku i Józefie Waloszkach. Najmilej wspominali Wiktora, którego żona była siostrą pani Ingridy, a który jak twierdzą był duszą towarzystwa, osobą przy której nikt się nie nudził. Był też z Pawłem parą nie do pokonania. Wspominała – Wiktor miał lepsze starty niż Paweł, jak jechali parą, to Wiktor jechał po dużej a Paweł przy krawężniku – Przypomnieli działania Roberta w staraniu o żużel. Dla tych, którzy nie pamiętają powiem, że żużlowców było więcej w tej rodzinie. Jeździł na żużlu syn Roberta, Andrzej. Także kuzyn braci Waloszków, Herbert (Henryk) Nawrocki a także zięć Roberta, „Niezniszczalny” Andrzej Huszcza, mąż córki Roberta, Małgorzaty.
Oprócz rozmowy z rodziną Mistrza, prowadzanej przez Grzegorza Gabora, uczestnicy mogli podziwiać puchary, odznaki zgromadzone przez rodzinę. Rozmowę uświetniały wyświetlane zdjęcia z archiwum Pani Ingridy oraz Klaudii Waloszek – Halemby, Henryka Grzonki, Jerzego Wawrzyczka i Wojciecha Wilde obrazujące karierę najlepszego świętochłowickiego zawodnika, jego syna i braci. A najbardziej podziwianą pamiątką, była pięknie oprawiona i zachowana Licencja numer 1.